Nie zwykliśmy uważać zjawisk takich jak tornada za właściwe naszemu klimatowi, jednak ostatnie lata każą patrzeć w przyszłość mniej spokojnie. Ryzyko gwałtownych wichur być może trzeba będzie brać pod uwagę wznosząc nowe obiekty, a z całą pewnością konfigurując ochronę ubezpieczeniową użytkowanych nieruchomości. Sprawdzamy, na czym polega ubezpieczenie domu od wiatru.
Zobaczyć trąbę powietrzną u nas? Chyba na ekranie telewizora… a jednak!
W naszym kraju wyróżnia się trzy tzw. strefy obciążenia wiatrem. Pierwsza, obejmująca jego większość, druga w pasie nadmorskim i trzecia w rejonach górzystych. W związku z tym wszystkie wznoszone konstrukcje budowlane, w myśl normy PN-EN 1991-1-4 : 2005, muszą spełniać odpowiednie dla danych okolic wymagania w zakresie odporności na jego działanie. Są to wartości istotnie zaostrzone w stosunku do obowiązującej dawniej PN-77/B-02011. Czy to wystarczy, abyśmy mogli ze spokojem przyglądać się występującym wokół nas zjawiskom pogodowym?
Wydarzenia ostatnich lat uczyniły to pytanie retorycznym. Nie potrzeba przy tym aż takiej tragedii, jak np. w 2017 roku w woj. kujawsko-pomorskim, by nasz życiowy dorobek został zagrożony.
Z całą pewnością warto dbać o odpowiednią postać i wytrzymałość nowo wznoszonych obiektów. Nie będziemy jednak stawiać sobie bunkrów, a uważane za bardziej odporne na wiatr lekkie konstrukcje szkieletowe też nie cieszą się u nas istotnym zainteresowaniem – dobrze czujemy się w murach. Zdecydowanie warto więc nabyć polisę i zadbać przy tym o to, by ubezpieczenie domu od wiatru zapewniało większy zakres.
Jak szybko musi wiać wiatr, czyli czytajmy definicje!
Wydawałoby się, że to bez znaczenia. Skoro zerwał nam dach, czy też dokonał innych zniszczeń, to znaczy, że wiał po prostu wystarczająco silnie. Z punktu widzenia ubezpieczyciela rzecz przedstawia się jednak zgoła inaczej. Część konstruując swoje oferty dąży do ograniczenia praktycznego zakresu do tych zdarzeń, których powaga jest bezsprzeczna.
I tak wedle definicji, którą znajdziemy w OWU ubezpieczenia domów proponowanego przez Link4, huragan jest to, wiatr o prędkości nie mniejszej niż 18,9 m/s (68 km/h), który potwierdziły pomiary najbliższej miejscu ubezpieczenia stacji Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Jeśli jednak okaże się, że nie ma możliwości potwierdzenia tej wartości, konieczne jest przedstawienie dowodu na to, iż wiatr spowodował szkody w budynkach położonych w okolicy miejsca ubezpieczenia, pod warunkiem, że przed wystąpieniem huraganu budynki te znajdowały się w należytym stanie i były w podobnym stopniu odporne na to zjawisko jak miejsce ubezpieczenia.
Z kolei PZU wiatrem huraganowym jest taki o znacznie mniejszej sile, przy czym ogólna zasada postępowania z ustaleniem przyczyny szkody jest podobna. Jak czytamy, huraganem jest wiatr o prędkości nie mniejszej niż 13,8 m/s ustalanej przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (zwany dalej „IMGW”), którego działanie wyrządza masowe szkody. W przypadku braku możliwości uzyskania opinii IMGW wystąpienie huraganu PZU stwierdza na podstawie stanu faktycznego i rozmiaru szkód w miejscu ich powstania lub w bezpośrednim sąsiedztwie.
Warta zaś oczekuje wyższej wartości. Tutaj czynnik powodujący zdarzenie ubezpieczeniowe nosi miano „silnego wiatru”. Jest nim ruch powietrza atmosferycznego o prędkości nie mniejszej niż 17,5 m/s, powstały wskutek nierównomiernego rozkładu ciśnienia atmosferycznego, wyrządzający masowe szkody.
Ergo Hestia natomiast wskazuje, że „huraganem” jest działanie wiatru o prędkości nie mniejszej niż 15 m/s, który wyrządza masowe szkody.
Nie każde z towarzystw ubezpieczeniowych precyzuje parametry, jakimi musi się cechować żywioł, którego skutki ma obejmować polisa. Zarówno Generali, jak i Nationale Nederlanden uznają „silny wiatr” za taki, który po prostu wyrządza szkody w mieniu/w miejscu ubezpieczenia. Podobnie formułuje swoją definicję Aviva; przy czym dodaje, że nie dotyczy to zjawiska, które wyrządza szkody wyłącznie w ruchomościach domowych lub elementach stałych znajdujących się wewnątrz (…).
Nigdy dość przypominania: ustal właściwą sumę ubezpieczenia!
Zerwany dach lub nawet tylko pokrycie, zalane na skutek tego wnętrze i zniszczone wyposażenie może oznaczać szkody o znacznej wartości, których pokryciu przeciętny domowy budżet nie sprosta. Dlatego musimy redukować ryzyko, tzw. niedoubezpieczenia, czyli ubezpieczenia majątku na sumę poniżej jego wartości. Z drugiej strony, jego ścisła wycena uchroni nas także przed nadubezpieczeniem, które spowoduje zbyt wysoki koszt składki, a i tak nie da nam prawa do odszkodowania przewyższającego straty.
Nie tylko sam dom może ucierpieć. Rozszerz jego ubezpieczenie
Zerwanie dachu bądź inne naruszenie konstrukcji obiektu to generalnie najgorszy, budzący grozę scenariusz. Takie szkody mamy szansę pokryć z podstawowego wariantu ubezpieczenia nieruchomości od ognia i zdarzeń losowych. Szkód może być jednak znacznie więcej, dlatego warto rozważyć także rozszerzenie ochrony. Odrębnym obszarem ryzyka są, np. ruchomości domowe, w tym sprzęt RTV, który może ucierpieć na skutek nierzadko towarzyszącej nawałnicy burzy.
Ryzyko dotyczy także małej architektury i mniejszych konstrukcji użytkowych znajdujących się w obejściu, przy czym objęcie niektórych polisą może być trudne. Do obiektów istotnie narażonych na zniszczenie w razie gwałtownych zjawisk pogodowych należą bez wątpienia szklarnie czy foliowe tunele. Z reguły w większości towarzystw ubezpieczeniowych są one wyłączone z ochrony. W PZU możemy je ubezpieczyć od zdarzeń losowych jako obiekty specjalistyczne; przy czym w przypadku tych drugich ochrona nie dotyczy skutków huraganu śniegu i lodu.
Ponadto, wyłączone bywają obiekty o wartości artystycznej bądź historycznej; kontenerowe, metalowe garaże, konstrukcje lekkie (namiotowe itp.), a także niespełniające wymogów bezpieczeństwa czy o wątpliwym stanie technicznym.
Zupełnie odrębnego ubezpieczenia będą też naturalnie wymagały obiekty użytkowane na potrzeby działalności gospodarczej; osobna składka potrzebna będzie też przy ubezpieczeniu domku letniskowego.
Obecnie coraz bardziej popularne staje się instalowanie paneli fotowoltaicznych. To elementy drogie i wysoce narażone na zniszczenie w razie wichury. Również je można objąć ochroną w ramach ubezpieczenia domu. Zwracajmy uwagę na warunki – w jednym przypadku świadczenie będzie stanowiło procent SU, w innym może to być np. wartość odtworzeniowa.
Swoje ubezpieczenie domu od wiatru możemy zniweczyć!
Tak jak w przypadku każdej innej polisy, istnieją okoliczności powszechnie wskazywane przez ubezpieczycieli jako uwalniające ich od odpowiedzialności. Zasadniczo należą do nich po prostu te zależne od ubezpieczonego/ubezpieczającego, a zwiększające ryzyko powstania szkody bądź jej rozmiary.
Ubezpieczenie domu od wiatru nie obejmuje takich zdarzeń jak:
- działanie umyślne;
- rażące niedbalstwo;
- wady projektowe bądź materiałowe obiektów i inne błędy w sztuce budowlanej;
- zaniechanie wymaganych prawem przeglądów technicznych, badań okresowych, innych czynności;
- realizowanie prac budowlanych bez stosownych pozwoleń lub niezgodnie z projektem, a także przez osoby bez uprawnień;
- nieprzestrzegania przepisów prawa budowlanego, przeciwpożarowych, porządkowych.
- długotrwałe działanie czynników takich jak zwierzęta, innych biologicznych, wody i wilgoci, zalanie wodą opadową.
Nabywając dowolną polisę mieszkaniową należy uważnie przeczytać katalog wyłączeń – każde towarzystwo może go ustalać nieco inaczej.
Jak zachować się po wystąpieniu szkody?
Najważniejsze, to nie zwlekać. Zarówno ze zgłoszeniem szkody (czas ten bywa mocno ograniczony), jak i z zabezpieczeniem mienia przed dalszym niszczeniem. Co ważne, poniesione na ten cel wydatki (dokumentujmy zarówno szkody, jak i je!) także powinny być pokryte z polisy. Zróbmy jak najwięcej zdjęć jeszcze zanim pojawi się rzeczoznawca, a utrudni to kwestionowanie rozmiaru strat.
Jak najszybciej należy też ustalić koszty usuwania szkód – najlepiej, jeśli będziemy dysponować pisemnym kosztorysem od potencjalnego wykonawcy. Jeśli w akcji usuwania skutków żywiołu uczestniczyły służby ratownicze, postarajmy się o dokumentację i od nich.
Nie przystajmy na ugodę z ubezpieczycielem, póki nie jesteśmy pewni, że otrzymamy należyte odszkodowanie. Zawsze mamy możliwość reklamacji. Jeśli nie występują problemy z wyjaśnieniem okoliczności zdarzenia i ustaleniem wysokości odszkodowania, powinniśmy je otrzymać w ciągu 30 dni od zgłoszenia.